To już 4 miesiące od pobytu na porodówce. Zapomniałam co to ból, nie zapomniałam co to poród. Pamiętam jak pojechaliśmy na wizytę kontrolną do Pani doktor, która akurat miała dyżur w szpitalu w którym pracuję jako położna. Poszłam do koleżanek również położnych, aby podłączyły mi standardowo zapis KTG. Pawełku(tak nazywamy mojego męża) został na korytarzu. W zapisie wszystko ok, nawet pokazywały się jakieś skurcze. Czułam je, ale nie żeby mi przeszkadzały. Mocniejsze napinania brzucha miałam już parę nocy wcześniej, wtedy pogłaskałam brzuch, pochodziłam i przeszło.
Ok wystarczy -odłączyłam sobie zapis i poszłam do dziewczyn na plotki w oczekiwaniu na doktor, która musiała zejść na Izbę przyjęć.
Ale ty Anka masz skurcze– zrobiły duże oczy dziewczyny
no mam- i co z tego- bywało gorzej…
Ty…to niech Cie doktor zbada i jak będzie jakieś rozwarcie to, kroplówa(z oxytocyną) i rodzimy?-ciągną temat dziewczyny.
No niech zbada– rzuciłam bardziej żeby zmienić temat. Fakt miałam w samochodzie spakowaną torbę, ale nie brałam pod uwagę, że poród będzie dziś.
Za chwilę na porodówkę weszła doktor . Nie zdążyła nic powiedzieć jak dziewczyny zaczęły jedna przez drugą-ona ma skurcze…a może by dzisiaj urodziła…bo jak ma rozwarcie….
Całą sprawę załatwiły za mnie. Poszłyśmy do gabinetu zabiegowego na fotel, ale jeszcze w drodze zdążyłam tylko rzucić do Pawełku, że może dzisiaj będę rodzić jak się okaże, że mam rozwarcie. Ten przechodząc kolejny poziom w grze na telefonie tylko spojrzał z ukosa, nie wierząc za bardzo. W jego oczekiwaniu miała być akcja niczym z amerykańskich filmów i może nawet z porodem na autostradzie.
Cóż się okazało- rozwarcie na dwa pace, główeczka nisko wstawiona-decyzja-RODZIMY.
Pawełku aż telefon wypadł z ręki jak mu powiedziałam, że zaraz podłączymy kroplówkę naskurczową i jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj zostanie ojcem. Nikt oprócz nas nie wiedział co się dzieje, jako że szpital do którego przyjechaliśmy był 100 km od naszego domu mieliśmy trochę czasu na np. zakupy tak by zmylić czujność najbliższych.
I zaczęło się- dostałam oxytocynę -trochę poleżałam, poszłam pod prysznic. Pawełku był ze mną, ale póki nic się nie działo wysłałam go na obiad. Gdy wrócił na sali obok zaczęła rodzić inna kobieta -krzycząc- poprawka-drąc się w niebogłosy. Oj zbladł ten mój mężczyzna i z każdym krokiem był coraz bliżej wyjścia.
Chcesz to wyjdź, nie musisz ze mną rodzić, w razie czego mam obstawę– dałam mu wolną rękę widząc jego przerażenie.
Ty też będziesz tak krzyczeć ?-zapytał oczekując negującej odpowiedzi-nie wiem-rzuciłam
To co Anka zbadamy i zobaczymy -weszła w tym momencie koleżanka położna, uniemożliwiając Pawełku ewakuację.
No pięęknie– słyszę czując badanie-ooo wody odeszły….właśnie teraz-dodała zdumiona
I wteeedy się zaczęło- od razu poczułam co to ból porodowy.
Nie martw się zaraz damy ci znieczulenie– miały zadziałać znajomości. Jednak jak to w szpitalu nigdy nic nie przewidzisz-jako, że była to niedziela i jeden anestezjolog na dyżurze w tym właśnie momencie wypadło cięcie cesarskie innej pacjentki. Żadne znajomości nie miały tu racji bytu. Siła wyższa. O niieee – pomyślałam. Jako too…
Nie było dużo czasu na użalanie się, gdyż za chwilę przyszedł kolejny skurcz. Tak skupiłam się na oddychaniu, że nie zauważyłam kiedy minął. Pomyślałam-ok- dam radę.
Jak tylko dziewczyny z innych oddziałów dowiedziały się, że za chwilę zostanę matką wszystkie poczuły potrzebę wsparcia mnie.
No i zaczęły się pielgrzymki. Ja tu sapie a one Cześć Aniaaa, jak tam, fajnie nie…
Yhymmm -nie skomentowałam- ot chciałam znajomości….
Proces odwiedzin przerwał anestezjolog, który właśnie skończył operację.
Po znieczuleniu poszło już szybko. Bólu za dużo nie czułam, ale przez to więcej wysiłku musiałam włożyć w parcie, gdyż znieczulone mięśnie nie współpracowały a wypchnąć małą trzeba było. Czułam jakby kości miednicy tańczyły rozchodząc się na wszystkie strony. Trochę bolesne, ale ja bardziej odbierałam to jako dziwne uczucie.
Ostatnie parcie-słyszę od mojej położnej
Biorę się porządnie w garść i i i jeeeest. Jest mała kruszynka na moim brzuchu. Oddycham cały czas jakby zaraz miał być kolejny skurcz, dziewczyny składają gratulacje, Pawełku nie wie co się dzieje, mała krzyczy a ja szleje z radości. Wszystkie emocje świata były w tamtej chwili w tamtej sali. O godzinie 15 dostałam kroplówkę a o 18,50 Olka była już na świecie.
Tak sobie myślę, co mogło być sukcesem tak szybkiego porodu…chyba to, że macica była przygotowana, w odpowiednim czasie została podana oxytocyna i przede wszystkim, że współpracowałam ze swoim ciałem. Skupiłam się na oddychaniu i rozluźnianiu zyskując lepszy efekt rozwierania się szyjki.
Poród nie jest może wizytą u kosmetyczki, ale jest do przejścia. I tak się zastanawiam czy mówiła bym to samo gdyby miało to trwać jeszcze kilka lub kilkanaście godzin. Myślę, że tak. Wsłuchanie się w swój rytm, umiejętność odpoczynku między skurczami i wiara, że wszystko będzie dobrze to recepta na lekki poród.
Nie muszę chyba dodawać, że żadna z babć na początku nie wierzyła jak zadzwoniliśmy że Olka jest już z nami. Raczej krzyczały na nas że mamy sobie nie żartować na takie tematy i pytały kiedy wracamy z Gdańska bo przygotowały kolację i jak wizyta. Dopiero zdjęcie małej pozwoliło im uwierzyć i wylać tonę łez szczęścia.
Tak działo się 4 miesiące temu, a oczywiście będziemy pamiętać to całe życie. Jak sprawić, żeby te wydarzenia całe to życie wspominać z uśmiechem a nie ze łzami? Ja swój przepis podałam. Mam nadzieję, że znajdzie się tu jeszcze duże receptur, tak aby przyszłe mamy mogły się trochę uspokoić, mniej bać.
Mam nadzieję, że nie tylko ja będę aktywna na tym blogu, ale że wspólnie stworzymy miejsce gdzie można się wygadać, zapytać, poradzić. Pomożecie?
P.s To jest miejsce, gdzie chciałam też po raz kolejny podziękować Anecie- koleżance położnej- przy niej czułam się podczas porodu spokojnie, miałam pełne zaufanie, że wszystko będzie dobrze. Taki wewnętrzny spokój- który po prostu pojawiał się za każdym razem gdy wchodziła na salę. Oddałam się w jej ręce całkowicie. I chyba też dzięki niej jak myślę o swoim porodzie to się po prostu uśmiecham.
5 comments
Kasia
18 listopada, 2016 at 10:08 pm
Dziękuję za ten wpis. Wczoraj był nasz termin porodu. Jutro kolejne KTG. Jeśli Synek nie zrobi pierwszego kroku, zostanie poproszony o przyjście do nas, zapewne przy pomocy oksytocyny. Wpis dał mi informację, jak to może wyglądać i przypomniał, że wszystko będzie dobrze, jeśli będę spokojna i skoncentrowana na najważniejszym 🙂
Ania
19 listopada, 2016 at 2:45 pm
Cieszę się, że tak to odebrałaś. Powodzenia
magda
5 grudnia, 2016 at 6:14 pm
U nas juz 5 dni po terminie. Jesli Córeczka nadal będzie chciała posiedziec w brzuszku to za 2 dni stawiamy sie do szpitala i pewnie zacznie sie wywolywanie. To moja pierwsza ciaza i tak naprawde miałam zupełnie inne wyobrażenie o samym rozpoczęciu porodu… Myślałam chyba ze będzie jak na filmach. A teraz mam w sercu chyba wszystkie uczucia świata łącznie ze zniecierpliwieniem…
Marta
30 marca, 2021 at 4:05 pm
A ja będę szczera, mam termin za tydzień i usilnie czytam tylko blogi położnych i ginekologów, mam z doświadczeniem, nie czytam blogów instamam i innych crlebrytek. Na takich blogach jak Pani szukam wsparcia i pocieszenia, bo panicznie boję się porodu (nie chodziłam do szkoły rodzenia, po pierwsze jest pandemia, po drugie miałam zagrożona leżąca ciążę, po trzecie szkoły sa drogie, po czwarte jak słucham tych wszystkich mądrości to mam wrażenie że macierzyństwo to koszmar, aha nie mam z kim pogadać, nie mam mamy która ma.wesprze, tylko taka która mnie dobije, nie mam bliskiej przyjaciółki, a mój partner tyra na 2 etaty więc nawet nie śmiem mu zawracać głowy moimi humorami).Ale przechodząc do meritum, całego bloga rozpisuje się Pani o porodzie naturalnym, wspomaganiu przy skurczach, bólu itd., a co Pani może o tym wiedzieć? Pierwsze dziecko urodziła Pani na ZZO dzięki znajomościom, a drugą dwójkę przezCC,gdzie tu sens gdzie logika? Sama Pani sobie zaprzecza w kolejnych postach bloga.
Ania
5 kwietnia, 2021 at 12:21 pm
Hmm jeśli już to nie zzo a zop, po drugie nie po znajomości, bo każda pacjentka w tym szpitalu może skorzystać ze znieczulenie, po trzecie znieczulenie nie dostaje się przed akcja skurczową tylko jak jest ona już zaawansowana. Po czwarte są szkoły rodzenia na NFZ, nie trzeba korzystać z prywatnych a myślę że warto. I zaufać położnym Tez warto a nie we wszystkich doszukiwać się podstępu i kłamstwa