Od momentu pierwszego wyjścia do sklepu z Olką w wózku sukcesywnie poznaję to nowych ochroniarzy. Mam wrażenie że w tym wózku jest jakiś magnes, który skutecznie przyciąga stróży supermarketów. Otwierają się drzwi, a oni wszyscy przy Tobie już są. Wydaje mi się, że jestem wtedy jedynym klientem i na czole mam napisane że zapakuje wszystko co możliwe pod kocyk małej. Matka z wózkiem= złodziej.
Otóż Panowie- Nie mam z kim zostawić dziecka a zakupy na obiad jakoś muszę zrobić. Kupić- nie ukraść!
A może to tylko ja wyglądam jak podejrzany typ i żadna inna matka nie ma tego problemu? Hmm?