Ojjj pamiętam jak czekałam, aż urośnie mi brzuch, zacznie być widoczny. Wyobrażałam sobie jak będę wtedy wyglądać…Jak już doszłam do tego etapu wydawało mi się, że jestem jedyną ciężarną na świecie i teraz klękajcie narody. Oczywiście szybko zeszłam do parteru na pierwszych zakupach w supermarkecie czy aptece. Jakoś tak się zawsze działo, że jak tylko ustawiałam się do długiej kolejki do kasy, wszystkim przede mną akurat przypomniało się, że muszą coś sprawdzić w telefonie bądź nagle stawali się inspektorami nadzoru budowlanego i oglądali konstrukcję sufitów. Oczywiście sprawy wyższe- więc grzecznie stałam nie oczekując, że mnie ktoś przepuści. Nie zdarzyło się to ani razu a do sklepu wychodziłam prawie codziennie.
Z czasem wyjść tych było mniej bo akurat było upalne lato, za długo nie mogłam stać bo robiło mi się słabo, niewygodnie prowadziło mi się samochód bo brzuch zahaczał o kierownicę a chcąc iść na piechotę dostawałam zadyszki przy sznurowaniu butów. Brzuch był już spory. Spanie było nie lada wyczynem. Proces odwracania się na drugi bok wymagał opracowania specjalnych procedur. Na złość jak byłam senna zaczynały boleć mnie nogi, jak przestawały boleć pojawiała się zgaga. A jak ta minęła to zaczynał się ranek, wszyscy wstawali z łóżek i o spaniu było już ciężko mówić. Oj nie łatwa ta fizjologia ciąży.
Całe te niedogodności sprawiały, że psychicznie czułam się coraz gorzej. Do depresji jeszcze mi dużo brakowało, ale to że obwód brzucha urósł do stu paru centymetrów wywoływało we mnie myśli typu: „wyglądam jak morświn”, „wszystko mi się wylewa „, „w nic się nie mieszczę”. A muszę powiedzieć, że jakoś strasznie nie przytyłam. 13 kg to tyle co waży sama ciąża, plus gratisowy zapas tłuszczyku.
W związku z tym moje narzekania mogły być przesadzone. A co jeśli całą ciążę musiałabym leżeć? A przecież dotyczy to całkiem niemałego odsetka ciężarnych. A co jeśli przytyłabym 30 kg? To przecież też popularne. Nie wiem jakbym psychicznie poradziła sobie na dłuższą metę. Słaba psychicznie nigdy nie byłam. A może tylko tak mi sie wydawało. Co czuje przyszła matka, która przez 9 miesięcy może tylko wstać do toalety? Czy miłość do dziecka zasłania wszystkie niedogodności? A gdzie w tym wszystkim my same. A może od momentu zajścia w ciążę nie ma już zupełnie pojęcia JA tylko na zawsze MY?