Proszę czekać, ładuję...

 

WszystkieBLW- Bobas Lubi Wybór- Mama musi zdecydować - Położna Mamą

24 listopada, 2015by Ania5

Mogę trochę rozjuszyć wszelkie środowiska parentingowe, serwisy internetowe i blogerów zajmujących się tą tematyką. Ale włożę kij w mrowisko. Bo mam powód. Ku przestrodze i rozważeniom.
Rzecz rozchodzi się o metodę BLW-Baby Led Weaning w polskim wolnym tłumaczeniu Bobas Lubi Wybór. Metoda ostatnimi czasy bardzo modna, stosowana przez wielu rodziców. Ogólnie mówiąc jej założenia opierają się na nauce samodzielnego jedzenia od samego początku rozszerzania diety, bez używania łyżeczki.
Zanim moja córka zaczęła jeść coś innego niż pierś postanowiłam z tematu BLW się przygotować. Od deski do deski przeczytałam książkę, w której mnóstwo jest super ciekawostek i wyjaśnień jak to możliwe, że bezzębne dziecko potrafi zjeść całe jabłko nie zmiksowane, nie podziabane tylko przekrojone na pół i się nie udławić. Przedstawione zasady wprowadzania nowych posiłków, poznawania smaków bardzo mi się spodobały. Nie mogłam się doczekać kiedy nadejdzie moment pierwszej marchewki.
No i nadszedł. Oczywiście wydarzenie w rodzinie. Nie obyło się bez wątpliwości babci i innych członków rodziny czy lepiej tej marchewki nie zmiksować. -„Nie”- stanowczo odpowiadałam- „ona ma na razie uczyć się smaku,  nie o najedzenie tu chodzi a smakowanie”- twardo trzymałam swojego zdania. Uczulali na to w książce, więc byłam przygotowana.
Jakież to było uczucie, gdy po jakimś czasie wszyscy zachwycali się, jak Oleńka ślicznie  podgryza banana.
I podgryzała tak za każdym razem, bawiła konsystencją,  czas na posiłek był nieograniczony, warzywa różnorodne, wszystko wg instrukcji z książki. Nie poganiać, nie zmuszać, w atmosferze zabawy i radości czuwać.
I uśpiła się moja czujność. Ola jest dzieckiem ciekawskim, owszem interesowało ją jedzenie, ale nie jako środek do spożycia a bardziej jako zabawka. Może i coś podgryzała, bardziej chyba lizała. Tak naprawdę oprócz lizania to nic z tych posiłków nie wynosiła. Cały czas podstawą była pierś. Mięsko, warzywka, owoce wszystko tylko ładnie wyglądało. W wieku 7-8 miesięcy pokarm matki pokrywa zapotrzebowanie energetyczne dziecka w 70%, a w 9-11 miesiącu już tylko 55%.  Tak więc dodatkowe pokarmy są absolutnie potrzebne. Założenie o absolutnym zakazie używania łyżeczki uśpiło moją czujność. Dziecko wg założeń książki je tyle ile potrzebuje. Mam wrażenie, że owa książka mnie opętała. Zaślepiła, pozbawiła racjonalnego myślenia.
Przyszedł dzień, kiedy mała zaczęła raczkować. I od razu zaczęła mieć siniaki. Fakt obijała się o co tylko się dało, ale postanowiłam pójść do lekarza. Badania krwi i co? Niedokrwistość, niedobór żelaza. Zaraz szpital, leki, dodatkowa suplementacja. Stres. Pisane przez duże S.
Koniec eksperymentów. Koniec smakowania, poznawania siebie itp. Teraz moje zasady. Szybko znalazła się łyżeczka. Jakoś dziwnie okazało się, że Olinka potrafi zjeść całego banana, michę ryżu i talerz zupy. I to z jakim apetytem. Wyniki szybko zaczęły się poprawiać.
Dopiero potem usłyszałam, doczytałam(już nie w książce o BLW), że Zalecenia Polskiego Towarzystwa Gastroenetrologii, Hepatologii i Żywienia dzieci mówią, że metoda ta nie jest do końca poznana i owe niedobory żelaza może powodować. Na kursie na konsultanta laktacyjnego, który prowadzą świetni specjaliści usłyszałam podobne zdania, że nie można metodzie wierzyć na 100% i należy wypośrodkować sposób wprowadzania nowych pokarmów, używając jednak łyżeczki.
Żeby było jasne, nie mam do nikogo pretensji. Sama jestem winna, że mała nie dostawała tego co potrzebowała, a bardziej w takich ilościach jak potrzebowała. Zawierzyłam książce, która naprawdę jest świetnie napisana. Uwierzyłam, że za chwilę mała będzie już jadła nożem i widelcem i wszystko co tylko jej podam. Na ten moment dalej jest leczona, na posiłek dostaje coś do rączki co sama może jeść, ale zaraz obok jest miseczka, z której to ja ją karmię łyżeczką.
I jeśli w ogóle mogę mieć jakikolwiek i do kogokolwiek żal to taki, że wszyscy wychwalający tą metodę, koledzy blogerzy i serwisy parentingowe słowem nie wspominają o możliwych płynących zagrożeniach. Dlatego też mam wrażenie, że jestem jedyną piszącą blogerką o KULISACH ciąży, porodu i macierzyństwa, czyli o tematach mniej popularnych i niepożądanych. Nie głaszczę jeśli coś do głaskania się nie nadaję.
Nie zniechęcam Was do stosowania metody BLW, ale przestrzegam. Bądźcie czujni i uważni. Wypośrodkujcie korzyści i wady. Nic bardziej nie liczy się niż zdrowie dziecka. A jeść nożem i widelcem nauczy się prędzej czy później.


Proszę Cię o przeczytanie tej informacji zanim klikniesz „Akceptuję” lub zamkniesz to okno. Pragnę poinformować Cię, że Zgodnie z art. 13 ust. 1−2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27.04.2016 (tzw. RODO), zapewniamy bezpieczeństwo danym, które są przetwarzane w ramach działania naszej strony. Proszę Cię o zapoznanie się z Polityką Prywatności naszej firmy. Klikając „Akceptuję” lub zamykając okno, zgadzasz się na warunki przetwarzania swoich danych osobowych wyrażone w Polityce Prywatności.

Ania

5 komentarzy

  • Magda

    24 listopada, 2015 o 11:38 am

    Chyba pierwsze rozsądne spojrzenie na metodę BLW. Dzięki bardzo za ten wpis. My stosowaliśmy taką metodę częściowo – czyli mała mogła sama próbować, bawić się jedzeniem itd, ale dodatkowo ja karmiłam ją łyżeczką. Zauważyłam też jedną rzecz – jak przygotujemy ulubiony posiłek dziecka – przykładowo jakiś makaron + sos (np. pomidorowy) czy zupka warzywna, przy BLW dziecko zje 1/4 albo i mniej porcji ze względu na to, że 1/2 znajdzie się w otoczeniu dziecka a reszta będzie służyła do zabawy – zresztą maluch wcale tak długo się tym bawić nie będzie – gdy się znudzi zabawą na 100% nie zje już więcej.

    Odpowiedź

    • Ania

      24 listopada, 2015 o 11:44 am

      to prawda, koniec zabawy idziemy do innej zabawki. I dalej nie je. Zgadzam się w 100%

      Odpowiedź

      • Magda

        24 listopada, 2015 o 12:08 pm

        Dlatego ja stosowałam jednak tą „zakazaną” łyżeczkę. Zresztą moje dziecko często miało swoją łyżeczkę jako dodatek do „zabawki” . Oczywiście były produkty które szły do łapki – marchewka to świetny gryzak – ale raczej ciężko aby sam smak zapełnił żołądek 😉 Pozdrawiam

        Odpowiedź

  • Ewa

    24 listopada, 2015 o 6:32 pm

    Ja tez dziecku podaję posiłki mieszane od początku rozszerzenia diety. Jednak posiłki nie zmiksowane dopiero od niedawna, powoli przyzwyczaiłam go do kawałków i twardej konsystencji bo jest jeszcze jedno poważne zagrożenie udławienie ciągle mam w głowie córkę Ewy Błaszczyk a wszyscy zachwalajcy ta metodę to bagatelizuja.

    Odpowiedź

  • Anita

    25 listopada, 2015 o 9:55 pm

    Zgadzam się z autorką, nie dajmy się zwaryjować. Ja przyjełam „stara szkołę” żywienia ,sprawdzałam jaki pokarm w którym miesiącu mogę podać i znajac swoje dziecko dostosowywałam jedzenie i jego „wielkość”do jej możliwości a późno miała ząbki. Teraz ma 2,5roku wszystkie zęby a i tak potrafi się zakrztusić bo straszny z niej łakomczuch ale zdrowa jest jak rydz. Wychodze z załozenia, że jeśli moje dziecko woli np. zmiksowane owoce to takie jej daje, ważne, że zje więcej witamin, np. latem jak dawałam całe truskawki zjadała może trzy a zmiksowane z babanem (zamiast cukru) i broskwinia, nawet dwa kubeczki dziennie (świetnie zastępuja lody) Uważam, że we wszystkich nowoczesnych metodach czy to dotyczących wychowania, czy jedzenia jest ziarnko prawdy ale każdy z nas powinien wybrać z nich elementy które naszemu dziecku wyjdą na zdrowie 😀 .

    Odpowiedź

Dodaj odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Odwiedź mnie w mediach społecznościowych:

Odwiedź mnie w mediach społecznościowych:

Blog Połoznamama.pl

To miejsce dla wszystkich rodziców, tych obecnych jak i przyszłych. Znajdziesz tu informację dotyczące zarówno samej ciąży, jak i porodu oraz macierzyństwa. Można powiedzieć, że to blog parentigowy, ale ponieważ poruszam wiele tematów tabu więc nie do końca taki zwykły blog parentigowy 😉

Szkoła rodzenia Połóżna z Mamą

To moja stacjonarna szkoła rodzenia znajdująca się w Kwidzynie. Od jakiegoś czasu jestem również położną środowiskową więc jeśli jesteś z Kwidzyna lub okolic koniecznie zajrzyj do zakładki Szkoła Rodzenia.

Facebook

© 2022 Położna mamą. Projekt i wykonanie: www.winternecie.pl

© 2022 Położna mamą. Projekt i wykonanie: www.winternecie.pl


Proszę Cię o przeczytanie tej informacji zanim klikniesz „Akceptuję” lub zamkniesz to okno. Pragnę poinformować Cię, że Zgodnie z art. 13 ust. 1−2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27.04.2016 (tzw. RODO), zapewniamy bezpieczeństwo danym, które są przetwarzane w ramach działania naszej strony. Proszę Cię o zapoznanie się z Polityką Prywatności naszej firmy. Klikając „Akceptuję” lub zamykając okno, zgadzasz się na warunki przetwarzania swoich danych osobowych wyrażone w Polityce Prywatności.