Ostatnio głośno zrobiło się o tzw. programie opieki koordynowanej. Po materiale w jednej z telewizji śniadaniowych dostałam od Was liczne zapytania czy biorę w tym udział, czy można się do mnie zapisać, czy mogę w jakiś sposób pokierować. Bardzo miło się poczułam- nie ukrywam. Ale głównym pytaniem jakie się pojawiało, to o co w tym tak naprawdę chodzi?
A żebym to ja do końca wiedziała…
NFZ mówi, że daje pacjentkom dodatkowe opcje opieki okołoporodowej. Położne twierdzą, że zabije to ich samodzielność. Gdzie jest racja? Bać się?
Otóż. Program zakłada, że ciężarna może wybrać szpital w jakim chce rodzić, a wraz z nim położną, lekarza (ale tylko z tego konkretnego szpitala), którzy się nią zajmą w czasie ciąży i po porodzie.
Ryzyko: szpital mi się podoba- położna biorąca udział w projekcie na którą trafiam -niekoniecznie, lekarz tym bardziej. Zmienić ciężko-użerać się z babą, z którą nie mogę się dogadać tylko dlatego, że pracuje w placówce gdzie chcę rodzić?
Jak jest teraz: Wybieram szpital, w którym chcę rodzić. Do lekarza chodzę gdzie chcę, do położnej prowadzącą szkołę rodzenia chodzę jeszcze gdzie indziej. Również bezpłatnie. Nie podoba mi się to zmieniam.
Po drugie- nie ma tyle położnych, które byłyby w stanie zapewnić 100% opiekę, jeśli ma się ona odbywać za pośrednictwem szpitala. Zniknąć mają bowiem położne środowiskowe, których jest sporo i które są w stanie system odciążyć. Bez nich do szkoły rodzenia trzeba będzie zapisać się zanim jeszcze zajdzie się w ciążę, aby mieć pewność, że zdobędzie się miejsce. Absurd.
Po trzecie
Jeśli zapiszę się w ramach koordynowanej opieki na ciężarną i wybiorę dany szpital, lekarza, położną- ale w momencie skurczy, okaże się, że cała porodówka jest zapchana i nie ma ani pół miejsca to i tak nie mam żadnego pierwszeństwa i zostaję odesłana do innego szpitala. Gdzie tu ta cała koordynacja? Wszystko bierze w łeb.
Ogólnie program nie był by zły, gdyby było więcej położnych. Gdyby pacjentka do woli mogła zmieniać osobę prowadzącą ciążę, gdyby miała jakieś przywileje z tego tytułu.
Póki co mamy jeszcze wybór, bo na ten rok program jest pilotażowy i wchodzą w niego pojedyncze placówki. Na dobrą sprawę można różnicy nie zauważyć. Ale już za kolejny rok znikają bezpłatne szkoły rodzenia w mieście- pojawiają się tylko te przy szpitalach – z położną, lekarzem – który to wybierze szpital nie ciężarna. Oczywiście oznacza to, że kursy rodzenia znacznie rozwiną się w sektorze prywatnym, na którego nie wszystkich stać. Również wizyt położnej po porodzie tzw. patronaże będą ograniczone.
Czekać tylko, aż zmuszone zostaniemy, żeby poddać się pod program opieki koordynowanej pod pretekstem np. otrzymania becikowego.
Obym się myliła. Oby ciężarne były zadowolone. Jednak pracując już trochę w zawodzie, widząc realia służby zdrowia, będąc kiedyś w ciąży nie łatwo mi uwierzyć, że będzie lepiej. Obiecuję artykuł za parę lat i konfrontację mojego wpisu a stan rzeczywisty. Do zobaczenia w 2018r.