Wyjście z domu bez dzieci jest nie lada wyzwaniem. Śmiejesz się? To znaczy, że nie masz dzieci. Bo po pierwsze organizacyjnie trzeba kogoś załatwić, kto zaopiekuje się Twoją gromadką w najtrudniejszym czasie- kąpanie, usypianie itp. A po drugie psychicznie musisz wyzbyć się myśli, że malec będzie chciał się do Ciebie przytulić, potrzebował pogłaskania a Ty się po prostu bawisz…Tak jakby żadnej matce zabawa się nie należała…
Wydawać by się mogło, że randka z mężem nie jest niczym wyjątkowym. A przypomnij sobie jak często wyskakiwaliście na kolację zanim urodziły się dzieci, a jaka jest statystyka w macierzyństwie. Prawdę mówiąc pracując non stop, jak już mam wolne popołudnie to chcę je spędzić z maluchami, albo po prostu położyć się spać. I tak w kółko! Postanowiłam, że skoro ja nie mogę się wyrwać z domu (teoretycznie), to niech chociaż mąż ma jakąś rozrywkę. Tak my kobiety mamy, że zadbamy o wszystkich naokoło, tylko nie o siebie. Na urodziny kupiłam mu dwa bilety na KSW. W kopercie dołączyłam karteczkę, że może zabrać na galę kogo tylko chce- mając parę typów komu mógłby zaproponować męski wieczór. Na co, mój zabawny Pawełek rzecze: ,,Ja chcę z Tobą”. Kolana mi zmiękły, ale jeszcze dużo czasu- jakoś się wykręcę- pomyślałam.
Po pierwsze nie chciałam angażować nikogo do opieki,, po godzinach”. I tak co chwila ktoś zostaje z dzieciakami jak mam dyżur czy szkołę rodzenia. A tu sobota- babcie też na pewno chcą odpocząć. Po drugie, szkoda mi czasu- trzeba wcześniej wyjechać, późno wrócić- a o 5 pobudka i nie ma odpoczynku bo nasza wesoła trójca będzie już w pełni formy. A trzeci aspekt to taki, że nigdy nie lubiłam tego typu sportów. Było to dla mnie nie ludzkie- naparzać się nawzajem dla jakiejś nagrody. Tyle przemocy w dzisiejszym świecie i ja mam jeszcze to oglądać i traktować jak rozrywkę. Jak ktoś lubi -czytaj mój mąż- to bardzo proszę. Ale jaaaa?
Czas do dnia zero zbliżał się nieubłagalnie, a małżonek cały czas trzymał się wersji, że żadnego kumpla nie bierze. Co gorsza mi kończyły się wymówki. Nawet to, że w piątek mam nocny dyżur, w sobotę w dzień nie odeśpię bo i jak, a wieczorem już jest impreza. Tak cwaniak zorganizował sobotnie przedpołudnie, że pierwszy raz mogłam odespać nockę.
Bałam się, że będę myśleć o dzieciach, że w tym czasie mogliśmy iść na karuzelę, czy po prostu poskakać na trampolinie. O dziwo- już w samochodzie poczułam pewien luz.
Ale gdy weszliśmy do Ergo Areny….ten klimat, te światła…ta muzyka….te chude laski(te to mnie za tą swoją chudość strasznie irytowały). Znowu poczułam się jak w liceum. Przed pierwszą walką byłam jeszcze pełna strachu. Czy będę mogła spokojnie patrzeć jak ktoś cierpi….tak, tak myśli laik, który pierwszy raz w życiu ogląda tego typu sport. Po jednym ze starć, zawodnik pół czasu przeleżał na macie przyduszany, a ja w głowie miałam ,,o matko, o boże, ojej”. Po czym po walce na pytanie dziennikarza, jakie ma odczucia, odpowiedział, że to leżenie dużo mu dało, bo sobie odpoczywał i uspokajał oddech po to żeby potem uderzyć ze zdwojoną siłą”. Po tych słowach wyzbyłam się wszelkich uczuć współczucia i chęci pomocy. Chyba zrozumiałam ten sport. I kurdeeeee ON MI SIĘ SPODOBAŁ!!!
Ani chwili nie pomyślałam o dzieciach ( tzn. cieszyłam się że ich tu nie ma), nie przeszło mi przez myśl, że się nie wyśpię, nie obchodziło mnie to, że w domu nieposprzątane. Przez te parę godzin czas był dla mnie i dla męża. Bez żadnych obowiązków, bez poczucia odpowiedzialności. Boże, już zapomniałam jak to jest.
I po tym wszystkim zastanawiam się, czy to tak trudno wygospodarować sobie, chociaż raz w miesiącu trochę czasu tylko dla siebie?! Czy każdy wieczór musi być taki sam i kręcić się wokół książeczki na dobranoc?
Może i tej nocy mało spałam, ale mam w sobie tyle energii i chęci, której brakuje mi nawet po 8 godzinach chrapania. Odpoczynek fizyczny to nie wszystko. Zrozumiałam, a może przypomniałam sobie, że psychiczny luz działa cuda. Czyż w macierzyństwie, to właśnie nie jest najważniejsze? Czy ogólnie w życiu to nie jest najważniejsze?
Matko! Ty też jesteś kobietą. Zapomnij na chwilę o grach i zrób coś takiego czego nigdy byś się po sobie nie spodziewała, że możesz zrobić. Ja siebie w najśmielszych snach nie wyobrażałam na KSW, teraz nie wyobrażam sobie następnej gali bez mojego udziału
….nigdy nie mów nigdy….
Na wszelki wypadek jakiejś masakry wzięłam ze sobą swoje manatki 😛
One comment
M.Sz.
20 maja, 2019 at 7:39 am
Jak ja się cieszę, że został poruszony ten temat!!! Zastanawiałam się czy inne kobiety mają te same dylematy i podobne myślenie. Ja jestem na etapie kończenia kp ( karmię ponad 12 msc ) i jestem już na etapie jestem kobietą, zrób coś dla siebie. Bije się myślami i mam jeden wielki mętlik. Ale to minie zapewnie… zakończę karmienie ( lecz ciężko będzie ) . Wrócę do pracy i chyba zacznę żyć na pełnych obrotach. Zapewnie troszkę w innym tempie itp ze względu na 2 dzieci, ale póki co jestem dobrej myśli.