Siedzę na kanapie, trzymam kieliszek w ręku i patrzę na swój dom wypełniony dziećmi. Trójka to w końcu więcej niż średnia krajowa, więc wypowiedzieć się mogę. Siedzę i tak się zastanawiam co powiedzieć osobom, które niby chcą mieć dzieci, ale w sumie jeszcze nie wiedzą kiedy, który moment wybrać itp., itd. Wszak wraz z pojawieniem się na świecie ślicznego różowego bobaska zamyka się pewien rozdział swego beztroskiego życia. Kro twierdzi, że po porodzie nic się nie zmienia- po prostu nie ma dzieci.
Przedstawię więc parę podpunktów. To swego rodzaju test. Jeśli zaznaczysz chociaż jedną odpowiedź na nie- oznacza to, że jeszcze nie jesteś gotowa na dziecko. Czytaj uważnie, ale z odpowiedzią nie zwlekaj zbyt długo.
- Sprzątanie w domu non stop bez większych zauważalnych efektów?
tak nie
- Znajdywanie rozdeptanego banana wciśniętego pod kanapę?
tak nie
- Pranie przynajmniej dwa razy dziennie ale składanie prania raz na tydzień?
tak nie
- Odmawianie znajomym przez większość weekendów wyjść na piwko?
tak nie
- Przeznaczanie większej części swojej wypłaty na pampersy, wciąż za małe dziecięce ubranka i buciki?
tak nie
- Słuchanie 20h/dobę piosenek i melodyjek dla dzieci?
tak nie
- Wymyślanie codziennych obiadków, tak by były zdrowe, pełnowartościowe, urozmaicone, różnorodne i smaczne?
tak nie
- Walkę z babciami o tony słodyczy, posłodzone napoje i smażone kotlety schabowe przygotowywane dla rocznego dziecka?
tak nie
- Awantury w sklepie o kinder jajko?
tak nie
- Noce z pobudkami średnio co dwie godziny, bo mama pić, mama siusiu, mama- nie wiem co?
tak nie
I jak tam wynik? Jeśli masz chociaż jedną odpowiedź na nie możesz powoli przestać czytać ten artykuł. Ale jeśli masz mocne nerwy zapraszam dalej.
Może wróćmy do początku. Siedzę na mojej kanapie (edit- poplamionej kanapie) i patrzę na swój dom (edit – usyfiony dom) pełen dzieci (edit- szukam dzieci we wszechbecnym bałaganie). Trzymam kieliszek (edit- z winem bezalkoholowym- nie piłam nic z procentami przez 9 miesięcy ciąży, a teraz już ponad rok, bo karmienie).
Jest sobota. Sobota wieczór. Telefony dzwonią, żeby wyjść na imprezę. Głupio Ci po raz kolejny angażować babcię do opieki, wolisz wykorzystać ją w tygodniu na jakieś awaryjne sytuacje. Jest godzina 21 i prawdę mówiąc jedyne czego Ci się chce to iść spać. Widmo pobudki w niedzielę o 5 rano trochę zaczyna pogłębiać depresję. Na macierzyńskim każdy dzień wydaje się taki sam. Pobudka, sprzątanie, śniadanko, sprzątanie, drzemka, drugie śniadanko, sprzątanie, obiadek, sprzątnie, spacerek, sprzątanie, kolacyjka, sprzątanie, kładzenie się spać i od początku sprzątanie.
Myślisz, że jestem zdesperowaną kurą domową bez perspektyw na nic poza mopem? Ależ nie, ja po prostu Cię ostrzegam, żeby potem nie było.
Posiadanie dzieci sprawia, że wszystko co robisz, Twój każdy krok i myśl, są podpasowane pod nie. Jedziesz do Spa, żeby odpocząć a i tak z tyłu głowy masz czy na pewno nie są głodne, a może wieczorem chcą się do Ciebie przytulić czy porozmawiać. Wychodzisz do pubu ze znajomymi, ale myślisz, czy przypadkiem się maluch nie obudził i wystraszył, że Ciebie nie ma. Planujesz wakacje- już nie patrzysz na której wyspie są bardziej przystojni Grecy tylko czy hotel ma przewijak, albo atrakcje dla najmłodszych.
I na koniec. Tak jak może sugerować ten artykuł, że dzieci to zło wcielone i same minusy to chcę Ci powiedzieć jedno. Jak patrzysz na nie- to masz gdzieś cały ten bałagan, do spa nawet nie chce Ci się wyjeżdżać bo każdą wolną chwilę chcesz spędzić z maluchami. A piwko, też dobrze smakuje przed telewizorem- oczywiście bezalkoholowe 🙂
One comment
Marta
9 grudnia, 2018 at 12:23 pm
Jak to mawia mój mąż
Robi się wszystko pod dzieci
🙂