Termin porodu tuż tuż albo nawet minął a tu ciszaaaa. Brzuch już chyba większy być nie może. Chodzić ciężko. Wszystko denerwuje. Oj kto nie zna takiej końcówki. Rezygnujemy z większości wyjść z domu o wyjazdach nie mówiąc. Nie daj Boże jest lato, gorąco, wszyscy bawią się nad jeziorkiem czy wieczornym grillu a ty tylko czekasz kiedy zaczną się skurcze. Czekasz i myślisz. A czasu na myślenie masz teraz co nie miara. I pojawia się strach. Już Ci się wydawało, że jakoś to będzie a nagle przychodzą myśli że nie dasz rady, a czy na pewno maluch urodzi się zdrowy, a co jak nie będę umiała przeć i wiele wiele innych pytań. To jest NORMALNE! Im bliżej każdego ważnego wydarzenia w życiu zaczynamy się denerwować a co dopiero jeśli chodzi o poród. Nie dajmy się jedynie zwariować i wpaść w kompletną depresję.
Ja wiem, że smsy i telefony z pytaniami od wszystkich na około „urodziłaaaaś juuuuż” wcale nie pomagają. Mało tego jeszcze bardziej….denerwują. Albo odpisz dosadnie że NIE albo nie odpisuj w ogóle(tu jednak ryzyko, że ktoś pomyśli, że skoro nie odpisujesz to znaczy że coś się dzieje i wtedy to dopiero zaczną pisać i dzwonić).
Nie tłum, też w sobie swoich emocji. Chce Ci się płakać to płacz. Chcesz krzyczeć to krzycz. Najgorsze chyba jest udawanie, że wszystko w porządku, że jest ok. Dodatkowo hormony nie są teraz Twoimi przyjaciółmi -grają w zupełnie innym rytmie niż byś chciała.
Są oczywiście pewne sposoby aby ten poród wywołać. Najbardziej skuteczne jest przypomnienie sobie momentu zapłodnienia czyli po prostu seks. Sperma mężczyzny posiada naturalne prostaglandyny które działają na szyjkę macicy. Jednak nie zawsze jest to 100% skuteczna metoda. Na jedne działa na inne nie.
Podobnie jest z pełnią księżyca. Faktycznie na porodówkach w tym czasie jest zatrzęsienie ale przekornie bywa tak, że jak chcesz urodzić to nawet księżyc nie pomoże. Nie próbuj tylko wieszać firanek czy dźwigać ciężarów. Może to i wywoła poród ale i przy okazji mnóstwo komplikacji. Gra nie warta świeczki.
Co jeszcze jest przekorne? Często bywa tak, że pacjentka całą ciążę musi leżeć bo jest zagrożona porodem przedwczesnym a potem tą ciąże przenosi bo maluchowi jednak nie spieszy się na świat. Mnóstwo pacjentek do mnie dzwoniło co mają robić żeby nie urodził się wcześniak, a za parę miesięcy co robić żeby jednak ten poród wywołać.
No właśnie co to znaczy wywołać poród?
Mówiąc językiem medycznym myślimy o indukcji.Jest to próba wywołania skurczów za pomocą kroplówki z oxytocyną.Oxytocyna jest to hormon który naturalnie wydziela się podczas porodu. Jeśli jednak poród się nie zaczyna a dla malucha lepiej by było już być na świecie wówczas podaje się ten hormon w postaci leku. W zależności od szpitala albo stosuje się kroplówki albo wlew z tzw. pompy infuzyjnej. Urządzenie to samo dozuje dawkę i ją podaje w regularnych odstępach czasu.
Bywa i tak, że do szyjki macicy zakłada się cewniczek z balonikiem wypełnionym wodą. Efekt w każdym przypadku ma być ten sam. Wywołanie skurczów.
Niestety indukcja jest tylko próbą więc jak każda próba może się nie udać. Może być tak i często bywa, że organizm kobiety nie reaguje na wszystkie te „sztuczki”.
Co wtedy?
Wtedy odłącza się oxytocynę, można zrobić dzień przerwy i znowu od początku. Ale czasami po zakończeniu całego procesu znużona pacjentka wraca na salę kładzie się spać a w środku nocy budzą ja skurcze bądź też odpływające wody płodowe. Ile pacjentek tyle możliwości. Nie da się przewidzieć kto jak zareaguje i czy w ogóle.
Na pocieszenie powiem tylko tyle: korzystaj dopóki możesz spać do 12 w południe, z niczym się nie spieszyć, nie robić prania, gotowania i przewijania w jednym czasie. Jak już maluch się urodzi te beztroskie czasy znikną na parę lat. Nabierz na nie siły póki możesz.