Wstajesz rano, nie wiesz czy jest poniedziałek czy środa. Patrzysz przez okno. Ten dzień nie różni się od innych. Dokładnie znasz scenariusz na najbliższe 12 godzin. Lepiej – na najbliższe parę miesięcy. Chcesz krzyczeć, chcesz czymś rzucić, chcesz uciec. Witamy na urlopie macierzyńskim.
Raz na jakiś czas przechodzi taki dzień, że masz po prostu doła. Funkcjonujesz jak robot. Wiesz, że dzień zaczniesz od zmiany pampersa, trochę pobawisz się z maluchem, może zaraz pójdzie na drzemkę. Wtedy masz czas dla siebie. Prysznic, byle szybko i byle po cichu, co by snu dziecka nie zaburzyć. Z kawą poczekasz aż się obudzi, bo czajnik głośny. Zasiadasz do śniadania. Dupa- potomek wstał i to on jest głodny. Trzeba coś przyrządzić. O matkooo , co tu wymyślić, żeby mu się nie znudziło. Nie wysilasz się tym razem – kaszka i byle owoc. W sumie to lubi, powinien być zadowolony. A jak nie to trudno- tak czy siak zje.
Wracasz do swojego śniadania. Bierzesz kęs – maluch się uderzył zabawką- idziesz przytulić. Bierzesz drugi kęs – maluch się przewrócił- idziesz przytulić. Łyka herbaty już chyba sobie podaruję.
Skąd tyle tych naczyń w kuchni?! Dopiero co sprzątałaś. Nie wiesz już czy w zmywarce są czyste czy brudne talerze- nawet nie chce Ci się sprawdzać. W to miejsce zrobisz sobie kawkę. Zaparzyła się- super- mały marudzi. Trochę się z nim bawisz- trochę spijasz kawki. Taaa uwielbiasz tak pić. Po chwili- masz wrażenie, że zabawki są wszędzie. Nie ma sensu ich układać, jak zaraz znowu będzie ich pełno. Z drugiej strony jak nie ogarniesz to się zabijesz. Nie daj Boże, żeby ktoś chciał wpaść w odwiedziny.
Nim się obejrzysz trzeba robić obiad. Ooo matko, co tu wymyślić. A prosiłam męża, żeby dzień wcześniej zrobił zakupy. Pakujesz więc wózek, ubierasz dziecię, poprawiasz makijaż i w drogę. Jeeny jak Ci się nie chce iść. W osiedlowym sklepie nic nie ma i drogo, a do supermarketu daleko. Co robić? Dobra dzisiaj będą jajka sadzone z ziemniakami. A niech Ci mężulek powie, że łeeee bez mięęęsaaaa???
Wracasz do domu. Jeezuu jaki tu burdel. Czy Ty sprzątałaś tu miesiąc temu czy godzinę temu?!
Masz jeszcze chwilę bo dziecko zasnęło na spacerze. Idziesz się przebrać. Dresik już swoje przeszedł. W garderobie lustro mówi za Ciebie: Booże jak Ty wyglądasz. Brzuch do kolan, cycki do pępka, wysuszona skóra blaga o balsam, rozstępy znów są większe. Trudno – może wieczorem poćwiczysz
Wraca mąż. Patrzy co na obiad- widząc Twoją minę dyplomatycznie stwierdza- oo fajnie jajka. Wyraz twarzy mówi coś innego. W ciszy jecie. On już zna te dni- wie, że lepiej się nie odzywać. Dziecko płacze- idziesz przytulić- wracając do stołu rzucisz pod nosem: może też byś się kiedyś ruszył do malucha…(w sumie nie wiesz czemu to powiedziałaś, przecież on naprawdę zajmuje się dzieckiem jak tylko nie jest poza domem). ,,Po obiedzie też mógłbyś czasem posprzątać”- drążysz ( znowu nie wiesz, czemu to powiedziałaś- przecież sprząta).
I tak w atmosferze słówek rzucanych pod nosem, zabawek rozwalonych po całym salonie i naczyń nie wyjętych ze zmywarki dochodzi wieczór. Cieszysz się, że zaraz noc, zaraz spanie. Halo, halo. Kto śpi, to śpi. Ty wiesz, że pobudka co 2 godziny gwarantowana bo karmienie, bo zęby, bo maluch już się wyspał.
Czy w czasie doby jesteś w stanie znaleźć jakiś pozytyw? Chociaż jeden plus? W czasie TEJ doby nie! Bo takie dni muszą być i ma je każdy z nas. Nawet najgorszy humor jest w stanie poprawić pierwszy kroczek u dziecka czy słowo mama. Pogodziłam się już, że nową kanapę kupię jak dzieci skończą przynajmniej 5 lat, że zabawki z salonu wyniosę przynajmniej za 6 lat. A tak między nami…ten obiad z sadzonych jajek naprawdę jest taki zły?
3 comments
Marta
22 czerwca, 2018 at 11:39 am
Cała prawda!
Mój przykład, wczoraj idealne niemowlę, karmienie i spanie. Od czasu do czasu tylko ponosić na rączkach potem chwila uwagi, pogaduchy itp a dziś?
Ręce, ręce, a to jeść troszkę to znowu ręce a to może chwile pogadamy, a to posłuchamy Szumisia, a to trzeba pampersa zmienić, lecz potem znowu ręce 🙂 i tak to mija dzisiejszy piąteczek 🙂
Ania
22 czerwca, 2018 at 12:11 pm
Coś ten piątek nie służy dzieciom
Aksinia
21 października, 2018 at 9:02 am
Cała prawda i tylko prawda. Oby tych dni jak najmniej, bo jakiegoś uczulenia na jajka dostanę 😉