Mając malucha przy sobie zastanawiamy się jak go uchronić przed złem całego świata, jak niedopuścić żeby stała mu się krzywda. Zaczynamy zwracać uwagę na otaczających nas na spacerze ludzi np. czy aby ten krzywo patrzący facet nie chce nam zaraz porwać wózka. Nie pchamy się już tak na ulicę żeby przejść na drugą stronę jak to było przed ciążą. Jesteśmy teraz gotowi przepuścić samochody z promienia 10 km byle tylko bezpiecznie przeprowadzić wózek. Framuga drzwi to potencjalne zagrożenie by przypadkiem nie uderzyć dziecka przechodząc do innego pokoju. Gorące herbaty odstawiamy na drugi koniec stołu byle tylko dziecko przypadkiem nie ściągnęło.
Tyle razy zastanawiałam się czy nie popadam już w psychozę, że wszędzie dostrzegam zagrożenie, że przesadzam otwierając aż taki parasol.
Ale rozmawiam z jedną mamą, z drugą i co się okazuje?
Nie jest ze mną tak źle!
- Któraś przestała korzystać z laptopa w pokoju w którym jest dziecko, żeby nie wytwarzać promieniowania,
- inna telefon ma zawsze w kieszeni żeby w razie czego móc zadzwonić po pomoc.
- Jeszcze inna odkurza pokój potomka dwa razy dziennie byle tylko kurz i roztocza nie zaatakowały.
- kolejna wykupiła pół apteki żeby na wszystko mieć lekarstwo, bandażyk, plasterek
Te wydawało by się absurdalne postępowanie jest zazwyczaj ponad nas. Nie potrafimy z tym walczyć nawet nie chcemy. Jedyne co chcemy to dobro dziecka.
Gdzie jest ta granica? Kiedy nam to minie?
A co zmieniło się w Twoim zachowaniu?
Podzielcie się proszę swoimi obawami a być może okaże się , że nie tylko wy tak zaczęłyście postępować po porodzie. Może znajdzie się jeszcze inna mama robiąca tak samo. To zdecydowanie pomoże uświadomić nam, że chyba nie do końca zwariowałyśmy.
One comment
Oliwia
29 września, 2015 at 11:31 am
To jest straszne i piękne jednocześnie 😉