Mało o tym się pisze, a jednak pobyt na Patologii Ciąży może dotyczyć każdej przyszłej mamy. Sam stres spowodowany, że coś jest nie tak ze mną bądź z dzieckiem już ugina kolana, a to co można tam zobaczyć naprawdę nie działa kojąco na psychikę.
Patologia ciąży to oddział bardzo specyficzny. Dlatego lubiłam tam pracować, bo przypadki są z każdej strony podręczników do medycyny. W mniejszych szpitalach raczej spotkamy ciężarne po terminie porodu, które wymagają częstszego monitorowania tętna płodu, ewentualnie na początku ciąży z wymiotami, których nie można opanować w domu.
Jako, że ,,pochodzę” ze szpitala klinicznego, gdzie na miejsce czasem można czekać dłużej niż 9 miesięcy to widziałam już tam wiele. Ale nie wpis medyczny Wam szykuję. Bardziej psychicznie chcę Was nastawić jak wygląda tam rzeczywistość i jak tam przetrwać.
Przede wszystkim pacjentów jest sporo i każdy ma coś. U jednych z diagnostyką czy działaniem można poczekać, inni wchodzą przed kolejkę migiem. Więc jeśli trafiłaś na oddział bo dziecko przestało rosnąć, na pewno nie będziesz pierwsza do USG w konkurencji z tą u której zaczyna odklejać się łożysko.
Częstym zarzutem jaki słyszałam to to, że nic ze mną nie robią. Niedoceniane samo słuchanie serduszka przez położną co 3 godziny i robienie zapisów tętna płodu, choć nie jest operacją na otwartym sercu to jednak jest jednym z ważniejszych badań określających dobrostan dziecka.
Inną sprawą jest to, że na sale jednoosobowe raczej nie masz co liczyć. Kto będzie leżał obok Ciebie to już kompletny przypadek i nie upatruj się, że ktoś po złości położył Cię obok tej ,,niehigienicznej” pacjentki.
No i nie daj Boże jak wdasz się w rozmowy medyczno- lecznicze. Na patologii jednego dnia się nie leży. Pierwszym z pytań do koleżanek z sali jest: A dlaczego tu leżysz? No i zaczyna się przekrój chorób i problemów. I albo, w zależności jakim typem jesteś, możesz poczuć się lepiej, że inni mają gorzej, albo zaczynasz podobnych patologii szukać u siebie.
To że jedna mama ma nadciśnienie, które grozi jej życiu, nie oznacza, że twój skok do 130/90 będzie oznaczał to samo.
Oprócz brania do siebie zmartwień innych, relacje między pacjentkami są raczej pozytywne, czasami wręcz przyjacielskie. Jeśli któraś jest brana na cięcie cesarskie cała reszta murem siedzi pod salą operacyjną wspierając duchowo tą co pobyt na oddziale właśnie skończyła. Nie raz pomagają spanikowanemu mężowi opróżnić szafki szpitalne żony, co wydawało by się banalne a w chwilach stresu i niepokoju bardzo pomaga.
Po porodzie zaczynają się pielgrzymki między patologią ciąży a oddziałem poporodowym. ,,Patologie” idą zobaczyć malucha, ,,popatologiczna” wraca na byłą salę by uzyskać wsparcie od koleżanek. Niejednokrotnie wymieniają się numerami telefonów, i jeszcze długo po wizycie w szpitalu utrzymują ze sobą kontakt.
Od strony położnej doceniałam ,,zaangażowanie” w zdrowie koleżanki z łóżka obok.
-,, A wie Pani co, ona ma ten cukier taki wysoki bo podjadła pół batonika”
-,, A wie Pani co ten lekarz powiedział….”
-,, A tej to skoczyło ciśnienie bo pokłóciła się dzisiaj z mężem…”
I możecie się śmiać, ale to bardzo istotne informacje. Zamiast szukać medycznych powodów wzrostu glikemii i kombinowania na nowo schematu podawania insuliny, mamy jasną sytuację- nie mogła nie zjeść snikersa, ale wstydzi się przyznać. Za godzinę wszystko wróci do normy.
Pamiętam pacjetnkę, która na oddziale przebywała 4 miesiące! Znałyśmy ją i jej rodzinę bardzo dobrze i ona o nas też już chyba wiedziała wszystko. W pewnym momencie okazało się, że nie musimy nowo przyjętych pacjentek oprowadzać po oddziale, bo doskonale robi to za nas ,, nasza mieszkanka”. Pokazując gdzie jest toaleta przy okazji szepnęła do ucha: ,,ta doktórka to jest wredna, a z tą położną to możesz pogadać”
I nikomu nie życzę, żeby musiał choć na chwilę trafić na oddział Patologii Ciąży, ale jeśli jednak tak się stanie, nie bój się pytać, korzystać z wiedzy lekarzy, położnych no i koleżanek z sali. Z tym, że wiedzę od tych ostatnich zweryfikuj z wiedzą tych pierwszych i drugich.
One comment
Anna
4 grudnia, 2017 at 4:19 pm
Jak leżałam na patologii (jak to strasznie brzmi po prostu na oddziale ginekologicznym) to też korzystałam z doświadczenia dziewczyny, która już kiedyś tam była. Nie powiem było to bardzo pomocne, bo wiedziałam co i jak 🙂